poniedziałek, 1 lutego 2016

MWH

Dzisiaj chciałabym opisać moją włosową historię.
Jako dziecko włosy miałam cienkie i delikatne koloru jasnego brązu.

Gdy dorastałam raz włosy ciemniały a raz jaśniały.

 Tutaj mój całkiem naturalny kolor po dwóch miesiącach spędzonych we Włoszech, na dodatek nie używałam żadnej odżywki do włosów !!!!!!!!!!!
Był moment, że wydaje mi się były już ciemnym brązem a kiedy indziej blondem.
Długo ich nie farbowałam, dbałam jedynie o regularne podcinanie bo ciągle mi się rozdwajały, teraz wiem, że brak ich odpowiedniego zabezpieczenia powodował to rozdwajanie.
Mój pierwszy farbowany kolor to kasztan, o dwa tony (?) ciemniejszy od moich naturalnych.
Nigdy nie potrafiłam stwierdzić jaki jest mój naturalny kolor..:(((a pierwsze farbowanie było bardzo rozsądne bo w salonie fryzjerskim jak miałam lat 23.....

Oczywiście później farbowałam je regularnie po całości farbą Casting - kasztan a nieraz brąz wobec czego w pewnym momencie zrobiły się już całkiem czarne..
Po około 9 latach farbowania postanowiłam je zdekoloryzować , oczywiście pod fachowym okiem fryzjera i tak się stało, fryzjerka namówiła mnie również na nowe cięcie w wyniku którego stałam się szczęśliwą posiadaczką grzywki....w przeciwieństwie do mojego męża bo on był grzywką załamany...

Długo jednak nie wytrzymałam i z tym kolorem i z grzywką i w  wakacje roku 2011 wracałam do starych przyzwyczajeń , to znaczy kasztan zwany czernią malowany po całości włosów ......lub brązy jaśniejsze i ciemniejsze, kasztany i mahonie nawet!
Przyszedł wreszcie moment , że znów zapragnęłam jasności i stało się to wiosną roku 2013.
Zaczęłam buszować po necie i najpierw trafiłam na bloga Kokardki Mysi i chłonęłam wiedzę o mieszaniu farb i ściąganiu niechcianej czerni.
W tym czasie mniej więcej moja siostra kończyła kurs fryzjerski i postanowiłyśmy razem coś zmajstrować na mojej głowie.
UWAGA teraz będą sceny drastyczne ponieważ nieodpowiednie rozjaśnianie tak naprawdę spaliło mi włosy. Było tego za dużo i nie tak jak trzeba ale cóż.
Startowałam z takiego koloru;
Zrobiłyśmy kąpiel rozjaśniającą:

 Potem zaczęłyśmy dodawać pasemka bo ciągle było za ciemno. Dużooo pasemek..Tutaj włosy wydają się jeszcze w jako takim stanie...


Ale na tym zdjęciu już widać jaka to masakra...
Zaczęłam wtedy szukać info o tym jak uratować włosy i trafiłam na blog Blondhaircare...i zaczęłam w końcu świadomie dbać o włosy.
Postanowiłam również po którymś farbowaniu (w celu -wyrównanie koloru) , że kończę z tym.
Znów sprawiłam sobie grzywkę , ostatni raz pofarbowałam włosy na kolor blond 7.0 i zaczęłam je olejować.
Pierwszy olej to lniany i od razu dał zauważalny efekt.



Potem zaczęłam wgłębiać się w tajemną wiedzę o równowadze emolientowo-proteinowo-nawilżającej i po kilkunastu próbach i błędach zaczęłam powoli lubić swoje włosy.

Podcinam je nadal regularnie ponieważ zniszczeń już nie odbuduje i dlatego długość ciągle jest niezadowalająca...

Były lepsze i gorsze momenty ale te rozjaśnione końce właściwie zawsze żyły swoim życiem...









To nie jest jeszcze efekt jakiego się spodziewam ale w końcu odzyskują blask i mam nadzieję, że za jakiś czas będą moją najpiękniejszą ozdobą!


A tutaj najnowsze zdjęcia i teraz po 26 miesiącach kiedy ich nie farbuję wyglądają tak.....
 W naturalnych słonecznym świetle.....
Z lampą,,, stąd ten blask  :)


 Jestem z efektów na tym etapie już bardzo zadowolona i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej...
                                                                          :-)))))))))))

Moja pielęgnacja :
Szampon: -Babydream ułatwiający rozczesywanie, jakikolwiek mocniejszy ziołowy do oczyszczania z GreenPharmacy
Odżywka/Maska: -Garnier z olejkami (żółta) , maska Loreal Absolut repair
Oleje: Lniany - przed każdym myciem na całą noc, Arganowy do końcówek
Serum : Loreal Eliksir odżywczy do włosów
Przez pół roku przyjmowałam tabletki Biotebal a teraz próbuję dżemik indyjski zwany Chyawanprash